Pogoda, mimo chłodu, zachęca dzisiaj do jazdy, nie było się więc co buntować i ruszam na objazd okolicy. Wyjazd z Żuław pod malutkie hopki, jak zwykle doprowadza mnie do skrajnej rozpaczy (orzeł z Żuław :)), ale jakoś dociągam do Trąbek Wielkich. Tam fotografuję kościół pw. Wniebowzięcia NMP (miejsce pielgrzymek do obrazu, podobno cudownego) i niemiłosiernie umorusany przydrożny dom z muru pruskiego. Po krótkim postoju ruszam dalej przez Kleszczewo w kierunku Gdańska. Jedzie się nieprzyjemnie, bo droga klasy i jakości gminnej, a uśmiechniętych idiotów wyprzedzających na trzeciego bez liku. Czasami myślę, że byłoby uczciwiej gdyby tacy jegomoście utłukli swoich pasażerów jeszcze w domu czapką z pomponem, oszczędzając im elementu hazardu i ryzyka kalectwa związanego z taką jazdą. Docieram szczęśliwie do Straszyna, gdzie uwieczniam żelazny temat, czyli dworzec kolejowy. Przez Rotmankę coraz bardziej przyzwoitym tempem wracam do domu. Dobrze że udało sie jeszcze zrobić traskę, chociaż chyba pora będzie rower małżonki zakonserwować na zimę, zostawiając do dyspozycji wiernego, starego Rometa.
Pogoda zachęcała dzisiaj do krótkiego, kto wie czy nie jednego z ostatnich wyjazdów. Skorzystałem więc z uprzejmości małżonki i na jej rowerze ruszam w stronę Wiśliny. Tam skręcam w kierunku na Suchy Dąb i wzdłuż Motławy (warto się zatrzymać i popatrzeć na rzekę, na kościółek we Wróblewie, czy na kilka naprawdę starych domów) dojeżdżam do Grabin. W Grabinach fotografuję mikroślady po kolejce żuławskiej. Co do mostka, nie mam stuprocentowej pewności, jednak ślad po lini wskazuje,że budowla ta ma kolejowe pochodzenie. Przecinam ruchliwą dziś drogę na Cedry (giełda:)) i zahaczając o ruiny zamku w Grabinie (herb Gdańska na bramie zauważyłem) jadę do Suchego Dębu. Ślady wąskotorówki bardziej niż zatarte-niewiele zauważyłem. W Suchym Dębie oglądam króciutko kościół, jak teraz przeczytałem pw św.Anny i św.Joachima, ze śladami zniszczonej wieży. Ciekawa historia, bo kościół pochodzi z połowy XIV wieku, wieżę zbudowano w wieku XVIII, zwycięska Armia Czerwona zostawiła w tym miejscu tylko górę cegieł. Kościół odbudowano, widoczny jest jednak ślad po dawnej wieży. Dalej ruszam w kierunku Skowarcza, do którego dojeżdżam bez żadnych przystanków i wzdłuż torów kolejowych, w błocie i wodzie wracam do Pruszcza. Oby jeszcze w tym roku była okazja troszkę pojeździć.
Wiek chrystusowy(+2). Kręcę od święta i w tempie emerytalnym na starym, ciężkim jak moje grzechy Romecie o bojowej nazwie Wiking. Marudny jestem i leniwy.